Ten serial jest straszny. Wszystko jest w nim schematyczne, do bólu przewidywalne. Wszyscy Afroamerykanie są dobrzy. Wszyscy geje, których jest bardzo dużo (w zasadzie więcej niż połowa), są dobrzy. Najlepszy jest detektyw, który jest afroamerykańskim gejem. Kobiety nie są złe, ale wszystkie są brzydkie. Ohydna jest żona głównego bohatera. Źli są wszyscy heteroseksualnie biali mężczyźni: głupi, skorumpowani, fałszywi, prymitywni, chciwi i brzydcy. Do tego – to było dla mnie nowością – w pozytywnym świetle są przedstawieni bezdomni. Główny bohater jest lalkarzem, tworzącym coś na kształt Ulicy Sezamkowej. Ginie mu syn (w sensie: znika). Przez kilka odcinków nie wiadomo co się z nim dzieje. Brzydka żona rzeczonego lalkarza, która go zdradza i jest w pierwszym trymestrze ciąży z młodszym od niej operatorem kuchni dla bezdomnych (co się okazuje na końcu), zachowuje się racjonalnie: szuka syna. Główny bohater ma inny pomysł: chce stworzyć nową postać w swoim show, która sprowadzi syna do domu. Zaczyna mieć przewidzenia i rozmawiać z wyimaginowaną postacią (futrzanym potworem), który ma przekonać syna do powrotu do domu. A gdzie się odnajduje latorośl? W podziemiach Nowego Jorku, gdzie zszedł, podążając za bezdomnym Afroamerykaninem, którego graffiti mu się spodobały. Dzieciak jest niemożebnie pizdowaty. Oczywiście to tylko zarys tego (oderwanego od rzeczywistości) konstruktu. Absurdów, które nie przystają do naszej rzeczywistości, jest więcej.
W zasadzie jest tylko jeden powód, dla którego warto obejrzeć ten serial: on ilustruje stan umysłu liberalnych elit z Nowego Yorku. One widzą świat w taki sposób, że rodziny są małe i skazane na rozpad, połowa ludzi z siusiakami to sodomici, a wszyscy biali mężczyźni to świnie i hipokryci (no może poza głównym bohaterem, który jest zaledwie chory psychicznie). Ja jestem białym dorosłym mężczyzną, który nie marzy o miłości w kakao. Patrzę w lustro i nie mogę dojrzeć tam potwora. Ten dysonans poznawczy prowadzi mnie do wniosków, które pozwalają mi wytłumaczyć sobie to, co dzieje się obecnie w USA.
Nie jest mi łatwo zrozumieć, dlaczego tak wiele osób chce głosować na Trumpa. Jeśli jednak ludzie mają wybór miedzy gościem, którego można zrozumieć, a koszmarem, jaki chcą wszystkim zaserwować liberałowie z Partii Demokratycznej, to obecny stan rzeczy staje się bardziej zrozumiały. Z jednej strony jest Trump, który nie szanuje kobiet, zdradza żonę i jest kapryśnym miliarderem. Z drugiej strony może już niedługo wyłonić się ład społeczny, w którym cnota analna białych heteroseksualnych mężczyzn będzie permanentnie zagrożona, a wszystkie kobiety będą brzydkie. Co Wy byście wybrali?