MORALNOŚĆNOWOŚĆSPOŁECZEŃSTWO

Przymus budowania na starość zbyt dużych domów

1.

Mój ociec miał znajomego, byłego milicjanta. Ten znajomy pochodził ze wsi. Moi rodzice też, ale on pochodził ze wsi bardziej: przypominał o tym cały czas. Kiedy był u nas w domu prosił o chleb z cebulą. Robił to na pokaz, żeby wyeksponować własną przaśność. Kiedy ja go znałem, pracował jako inkasent w elektrowni. On i jego koledzy brali tyle łapówek od abonentów, że nie wiedzieli co robić z pieniędzmi. Raz na imieninach siedziałem na kanapie w jego mieszkaniu na Bemowie. Wsunąłem rękę w przestrzeń między poduszkami. Wyczułem tam pieniądze. To było kilka plików, każdy wielości cegły. Ten były milicjant wybudował wielką chałupę na wsi, z której pochodził. Była ona naprawdę ogromna. Ogrzać ją w zimie było niemożliwe. Jego (trzecia) żona zapowiedziała, że nie będzie tam jeździć i nie jeździła. Za plecami byłego milicjanta moi rodzice drwili z niego, że niepotrzebnie tyle pieniędzy wydał na taką wielką, nikomu niepotrzebną willę we wiosce nad Bugiem.

2.

Matka mego ojca pod koniec życia wybudowała ogromny dom. Tata jej mówił: „Po co ci ten dom? Wybuduj sobie mały domek. Starczy ci”. Nie posłuchała. Większość pokoi nie była używana. Kiedy babcia zmarła, stryjek sprzedał od razu ten dom.

3.

Rodzice mojej mamy mieszkali w starej wiejskiej chałupie, w której zawalił się dach. Do środka nie lała się woda tylko dlatego, że w latach siedemdziesiątych wynaleziona już była folia, która zastąpiła strzechę. Pamiętam, że przez pierwsze lata mojego dzieciństwa moja mama walczyła, aby dziadkowie wybudowali sobie dom. To miał być mały domek. Dziadkowie mieli jednak inną wizję. Chcieli wystawić wielką chałupę. Mama, znając możliwości organizacyjne swoich rodziców, prosiła ich, żeby tego nie robili. Ale oni wiedzieli swoje i zbudowali wielki dom. On nigdy nie został dokończony (wykończony). Wiele tam było prowizorki. Oczywiście większość pokoi była nieużywana. Z wnuczków tylko ja odwiedzałem dziadków. Jednak w domu nie spałem, bo jestem uczulony na koty, które w nim urzędowały (tylko one używały go w całości).

4.

Mój wujek, były funkcjonariusz SB, buduje dom jakieś 50 km od Warszawy. Ciocia tam w ogóle nie bywa. Mówi, że nigdy tam nie zamieszka. Ona woli mieszkać w bloku na Żoliborzu. Mimo to wujek buduje. Sam kładzie płytki, robi elektrykę i kładzie gładź szpachlową na ściany.

5.

Teraz moi rodzice budują dom. Oni mają po osiemdziesiąt lat. A chałupa jest wielka. Na strychu można byłoby urządzić dwa mieszkania. Na parterze sufit jest tak wysoko, jak w pałacu. Chcieli mieć wielki dom. Mogą go wybudować (co robią w dużej części siłą własnych, nie młodych już, mięśni). I kończą właśnie budowę, przebijając we wszystkim własnych rodziców.

6.

Teraz ja. Remontuję dom na wsi po moich dziadkach. Staram się, aby tak nie było, ale to pochłania więcej mojej uwagi niż powinno. Ja w tym domu nie będę mieszkał. Moja żona nie chce tu przyjeżdżać. Nie ma szans, aby wydatki się zamortyzowały. Na pytanie po co to robię, odpowiadam, że na wypadek wojny, choć sam w to nie wierzę.

7.

Chciałbym ten artykuł zakończyć jakąś mądrą puentą, ale jej nie mam. Nie wiem skąd wynika ten przymus budowania, nieznajdujący uzasadnienia w naszych potrzebach i oczekiwaniach bliskich nam osób. Ludzie w sile wieku go nie rozumieją, a potem robią to samo. Czy ktoś jest w stanie to wyjaśnić?  

Może starzy ludzie wiedzą już jak się rzeczy mają. Wcześniej gnały ich instynkty i hormony, każąc robić to, czego natura wymaga w obrębie naszego gatunku: cieszyć się z obcowania z innymi ludźmi, wychowywać dzieci, gonić za miłością. Teraz im odpuściły, co pozwoliło zobaczyć rzeczy we właściwym świetle. Starsi ludzie, nie żywiąc złudzeń wobec bliźnich, ufają w beton, ten zreorganizowany proch.

Powiązane Artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button