NOWOŚĆSPOŁECZEŃSTWOZWIERZĘTA

Niedźwiedź w Lesie Kabackim.

W Lesie Kabackim pojawił się niedźwiedź. Na razie był to mały miś, którego niosła ruda dziewczynka. Ale jeśli wszystko będzie szło w tym kierunku, co teraz, to za 15 lat w Lesie Kabackim pojawi się prawdziwy niedźwiedź, który będzie zjadał mieszkańców Ursynowa.

Kiedy byłem mały można było zwiedzać Polskę idąc na przełaj. Poza Bieszczadami człowiek nie miał naturalnych wrogów. Zbierało się grzyby w borach, żurawinę na bagnach i łowiło ryby w leśnych stawach (przy pomocy wędki zrobionej z kija). Mając 13 lat mogłem sam podróżować w Dolinie Nidy przez cały dzień. Szedłem lasem. Przedzierałem się przez łąki z trawą wysoką na dwa metry. Przeprawiałem się przez rzekę (kąpiąc się przy tym nago). Godzinami podróżowałem pustkowiem, podziwiając leśne polany, zarośnięte stawy i opuszczone domostwa. Żywiłem się tym, co znalazłem w lesie i na polu. Było wspaniale.

Czy dziś wybrałbym się na taką wyprawę? Czy mogę pokazać moim dzieciom ten piękny świat? Nie, nie mogę. Boję się wilków. Kiedyś ich nie było. Dzisiaj są. Dużo o tym rozmawiałem ze starszymi ludźmi. Likwidację wilków uważali za cywilizacyjne osiągnięcie. Wymieniali to jednym tchem z likwidacją analfabetyzmu i reformą rolną. Kiedyś wilki im bardzo dokuczały. Czasem ludzie musieli z nimi walczyć. W mej rodzinie zachowały się różne historie na ten temat. Po bitwie pod Małogoszczem zlecieli się chłopi, żeby sobie wziąć trochę ubrań i butów. Na pobojowisku musieli podobno odganiać wilki. Innym razem wilk wyleciał z lasu i wyrwał krowie wymię. Krowa się wykrwawiła. Za to, że pastuszek nie upilnował krowy żywicielki, został skatowany przez ojca. Musiał potem iść precz z domu. Tułał się po lasach. Aż się nad nim zlitowali okoliczni gospodarze, którzy mieli Boga w sercu. Pojechali do lasu i złapali małego pastuszka. Musieli go związać, bo krzyczał i wił się jak dzikie zwierzę. Tak się bał, że mu krzywdę zrobią. Potem był u mojego prapradziadka za parobka. Kochał go jak wierny pies. Była też taka historia, że dwóch chłopców uciekło z domu do lasu. Tam najedli się trujących grzybów. Jeden zmarł. O zmroku podeszły wilki. Żywy chłopiec uciekł na drzewo. Podobno wilki nie tknęły ciała zmarłego chłopca. Całą noc czekały, aż żywy chłopiec zejdzie z drzewa. Tak było. Dlatego ja wilkom nie ufam. Boję się ich. Mam do tego prawo.

Różne mieszczuchy, co się mienią znawcami i miłośnikami przyrody, zachwalają ekspansję wilków. Mówią, że wilki boją się człowieka i nie atakują go. No ja nie bardzo to kupuję. Czy małe dziecko to też człowiek? Moja mała córeczka jest pulchnym słodziakiem. Nie uwierzę, że wilk się jej przestraszy i ucieknie. Wilk to maszyna do zabijania. On nie je poziomek, jagód i malin. Wilk to inteligentna maszyna do zabijania. Działa w grupie, a wtedy jest nie do pokonania. Gdy wataha ujrzy moją pulchną córeczkę, to będzie chciała ją zjeść. A pulchnych dzieci mam więcej. Które ratować na otwartej przestrzeni albo w sosnowym borze, gdzie trudno wdrapać się na drzewo? Dlatego w prawdziwy las nie wchodzę ani sam, ani z dziećmi. A gdyby któreś chciało iść samo, to nie puszczę. Nawet jak będzie miało 30 lat.

Dziś wzrost populacji wilków jest w mediach witany z entuzjazmem. Nikt nie protestuje, choć w prywatnych rozmowach trudno znaleźć osobę, której by się to podobało. Jeśli dziś tak się dzieje, to za kilka lat nikt nie będzie protestował przeciwko rozprzestrzenianiu się niedźwiedzi. W czym misie są gorsze od wilków? I wtedy (już niedługo) niedźwiedzie będą chodzić po Lesie Kabackim i zjadać mieszkańców Warszawy. Zapamiętajcie sobie tę przepowiednię.

Powiązane Artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button