A jednak nie Mentzen

Małe przeprosiny

Przepraszam, że bałamuciłem publiczność, żeby głosowała na Mentzena. Po wczorajszej debacie jestem nim bardzo rozczarowany.

Negatywne przesłanie i emocje

Wczoraj zaprezentował publiczności tylko negatywne przesłanie i emocje. To nie jest format prezydencki. Jeszcze do tego nie dorósł. To nie jest ten facet, który zaintrygował mnie, gdy wyszedł po ostatnich wyborach parlamentarnych i powiedział, że jego partia osiągnęła słaby wynik i on bierze za to odpowiedzialność. Wczoraj zamiast mówić o niskich podatkach, korporacjonizmie i pensji minimalnej (niszczących małe biznesy w małych i średnich miejscowościach) oraz oszczędnościach w sektorze publicznym, to gadał o tym, o czym gadają wszyscy. A najwięcej o migrantach. I ja nie chcę modlących się na ulicach muzułmanów, ale jednak (w odróżnieniu od moich rodziców) wiem, że to nie jest mój główny problem. Zanim Polska zostanie zislamizowana, mój mały biznes upadnie.

Zandberg mówił o podatkach, a Mentzen prawie w ogóle

Mogło być pięknie i ciekawie: inteligentny diabeł (Zandberg) i inteligentny anioł (Mentzen). Był tylko diabeł. Z nim powinien spierać się Mentzen. Zandberg zachwalał podatek od spadków i darowizn, twierdząc, iż wszędzie na zachodzie on jest. Mentzen winien był powiedzieć, że to prawda i że właśnie z tego jest finansowane szczęście małych muzułmańskich dzieci. Francuzie i Niemcy zabierają własnym dzieciom i dają cudzym. Poza tym Mentzen powinien był wyjaśnić, że podatek spadkowy rozbije społeczeństwo, bo praca dla własnych dzieci jest (jeszcze nadal) podstawowym paliwem rozwoju ludzkości. No ale tak się nie stało. Ci, którzy czekali (od dawna) na dobry show Sławomira Mentzena, zawiedli się srogo. On zaczyna przypominać Najmana: w necie dużo, a na ringu mało.

Czy będą głosował na Mentzena? No nie wiem. Coraz bardzie wystają mu z za pleców przyczajeni narodowcy.