Zacząłem oglądać na Netfixie serial Ciała (Bodies) i nie polecam. Obejrzałem może 15 minut i już miałem dosyć. Odrzuciło mnie.
Akcja serialu rozpoczyna się we współczesnym Londynie, gdzie policjantka o ciemnej karnacji skóry wraz z innymi policjantami, w znacznej części czarnoskórymi, obstawia demonstrację białych, agresywnych ludzi, którzy krzyczą, obrażają rzeczoną policjantkę (chyba wydając dźwięki a’la małpa), niosą brytyjskie flagi, a twarze mają wymalowane w kolorach Union Jack. Zmęczyła mnie już pogoń tej śniadej policjantki, za chłopakiem, a jakże, również śniadolicym (sama gonitwa była ubogą wersją introdukcji do jednego z Bondów, nie wiem jednak którego, bo te firmy też są nużące i od pewnego momentu zlewają mi się w jedno). To jednak dało się przeżyć. Nie byłem nigdy w Londynie, więc nie wiem, jak jest w środku. Jak patrzę na burmistrza Londynu oraz premiera Wielkiej Brytanii, to antycypuję, że tak właśnie może być. Kiedyś byłem na lotnisku pod Londynem i rzeczywiście było bardzo kolorowo. Z wielkim zainteresowaniem oraz delikatną sympatią obserwowałem ten tygiel narodów, ras, ubiorów, ozdób i dźwięków. Dlatego, aby nie wyjść na zbytniego progresosceptyka przed mą Lubą, która obok mnie siedziała, nawet nie komentowałem tego, co dzieje się na ekranie.
Miarka jednak się przebrała, gdy akcja przenosi się do 1941 roku, w czas wojny z Niemcami. Bohater, który pojawia się na ekranie, okazuje się być policjantem (czy kimś takim). Idzie on ulicą, gdy na ekranie pojawia się kartka z antysemickim napisem. W następnej scenie z rozmowy ludzików wynikła, że ów policjant jest Żydem i że z tego powodu jest szykanowany przez grubego adwersarza (takiego w deseń Pingwina). Tu musiałem spasować, bo tego już było dla mnie za dużo. Przenoszenie współczesnych konfliktów (czy raczej wyimaginowanych problemów), które powstają w głowach scenarzystów, do tamtego miejsca i epoki uważam za niewłaściwe.
W 1941 roku Hitler był u szczytu władzy. Okupował większą część Europy. Naród Żydowski cierpiał w tym czasie, jak żaden inny (a najgorsze miało dopiero przyjść). Jedynym, powtarzam, jedynym krajem, który wówczas walczył z Niemcami, była Wielka Brytania. Polska, Norwegia, Dania, Holandia, Belgia i Francja zostały rozbite. Związek Sowiecki był przyjacielem III Rzeszy, zaopatrującym ją we wszystko, co było potrzebne do prowadzenia wojny, w tym w ropę oraz inne surowce naturalne. Ameryka nie brała udziału w wojnie, a jej obywatele sobie tego nie życzyli. Wielka Brytania została sam na sam z Hitlerem, jak ambasador w znanej sztuce Sławomira Mrożka. W tym świetle eksponowanie antysemityzmu w ówczesnym (wojennym) Londynie uważam za nie fair. Naprawdę można byłoby zbudować fabułę wokół czegoś innego. To prawda, że i w Wielkiej Brytanii byli antysemici oraz faszyści w rodzaju Oswalda Mosleya. Jednak Brytyjczycy, którzy samotnie bronili wtedy wartości humanistycznych i demokratycznych, nie zasługują na to, aby eksponować ich ówczesny (wyobrażony przez scenarzystów) antysemityzm. Patrząc na szaleństwo, które podówczas ogarnęło inne narody, Brytyjczyków, którzy jedyni nie dali się zwariować i złamać, należałoby raczej sławić jako fundatorów zwycięstwa świata demokratycznego (co by nie mówić o samej demokracji, to ten świat dziś jeszcze dominuje i lepiej w nim żyć niż nie żyć). Pamiętać trzeba również, że Palestyna w tym czasie była administrowana przez Brytyjczyków. Co by się stało z osadnikami żydowskimi, gdyby Brytyjczycy nie walczyli z Rommlem i doszedłby on do Palestyny? Wiadomo. Będąc osobą, która (czasem ponad miarę) interesuje się II Wojną Światową, uznałem, że scenarzyści wyrządzili Brytyjczykom grubo za grubą przykrość bez powodu, a nawet wbrew logice i rzeczywistym wydarzeniom. Dlatego wstałem z kanapy i uciekłem do kuchni. Tego niesprawiedliwego fałszu, bijącego z każdej sceny, którą widziałem, nie byłem w stanie znieść.
Luba ma, która oglądała serial dalej, doniosła mi, że niczego nie straciłem.